Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

P.

Tego dnia Łukasz obudził się dość wcześnie, poszedł od razu do łazienki i upierdolił sobie porządną działę, taką żeby konia zwaliła z nóg. A, co se będzie żałować i tak ją zadupcył od dilera. Zmieszał ją z cukrem pudrem i potem ten pacjent z Cafe Bilard Drink Bar się pytał, że coś jest słodka. Będzie jej na cały tydzień.

Lecz nagle i niespodziewanie Łukasz zaczął cierpieć na wyrzuty sumienia. Wziął nóż z kuchni i pociął się na łóżku w swoistym akcie samooczyszczenia. Zmoczył krwią całe prześcieradło ale chuj z nim. Nie miał żadnego planu na dzisiaj. Poszedł do swojej dziewczyny i zastrzelił ją podczas gry w rosyjską ruletkę. Przed zajściem wypił 14 drinków, sześć puszek piwa, dwie szklanki wina i dwie lufy czystej. Wypalił też 20 skrętów słabej maryśki i wziął swoje przeciwbólowe tabletki. W jego ciele znaleziono ślady prozaku i kokainy. Tata znalazł go nagiego wiszącego na swoim skórzanym pasku tuż przy framudze okna w dużym pokoju. Pasek na szczęście pękł i chłopakowi nic się nie stało, ale znowuż ten krzywy penis jak wieża. Pana Korbiela aż coś w sercu ścisnęło, że mu się syn nie udał.

sobie jedzie spokojnie tramwajem do szkoły rano, dzień bardzo piękny i nagle Łukasz czuje, że jeden pan w średnim wieku a może nawet trochę młodszy się mu natarczywie wpatruje to znaczy Łukasz czuje na sobie wzrok podnosi głowę do góry spogląda spod oka i jakiś pan się na niego uporczywie patrzy, dziwny koleś szwagier i Łukasz odwraca głowę i patrzy w okno jak gdyby nigdy nic, piękny dzień i patrzy po chwili jeszcze raz w górę i pan dalej jak się patrzył tak się patrzy uporczywie jak w obraz i jakby Łukasz miał niewyparzoną gębę to pewnie by powiedział: co się patrzysz bucu, itd. ale tak nie jest i pozostaje mu tylko żałować i wierzyć w wolność jednostki do samostanowienia i do patrzenia gdzie się jej żywnie podoba zatem nie mówi nic odwraca głowę ale ale: ale jest jeszcze jedna rzecz – kątem oka zauważa na wysokości swojej głowy i rozporka pana jakieś poruszenie dziwne, no to spogląda w tym kierunku tak niby od niechcenia coś jakby patrzył zwyczajnie na zegarek i oto co się okazuje:

pan parzy buca, ostro odwala w spodniach manianę, garbuje skórę no i jeśli tak to Łukasz nie wie co ma z sobą w tej chwili zrobić,

– pewnie spodobałeś się panu Łukasz, powiedział potem Jarek.

Łukasz jedzie sobie spokojnie tramwajem, wraca właśnie z nart z gór, narty oparte ma o coś tam kijki trzyma w dłoni, piękne zimowe popołudnie, baby z siatkami ślizgają się po chodnikach, tracą równowagę raz za razem a tuż obok niego stoi taki pan tak strasznie blisko, pojawia się przystanek i zaraz potem pan przysuwa się nieprzyzwoicie i niedwuznacznie łapie go za krocze, cofa rękę i z zalotnym uśmiechem tak mu mówi – poczułeś se?, a Łukasz buch go trzask w stopę zaostrzonym z końca kijkiem – ja ci se zaraz poczuje!,

– naprawdę to zrobiłeś, pyta potem kolega Łukasza, nie mam nic przeciwko dopóty dopóki się do mnie nie przypieprzają, tłum zaprasza w swoje tłuste fałdy w okolice ciała Łukasza jaki pieprzyk jaki sen jaki sen jak narkotyk i wszystko pokryte niczym puszkiem jak jak no nie wiem sam co w tym momencie dziewczyna Łukasza nie wytrzymała i posądziła go o jakieś dziwne inklinacje, a lubił się zadręczać, lubił se wiercić dziury w brzuchu, he he..

Łukasz ty stary kobieciarzu nawinąłeś coś ostatnio?, nie no stary tylko tą małą kluskę, wiesz krochmalimy razem pościel, Łukasz – i może zabrzmi to z grubsza pompatycznie, fałszywie, przenikliwie, wstydliwie, masz w sobie demona, ziarno pederasti, szpiczastego głosu, wysokich tonów i oni to wyczuwają, masz demona, gdyby nasz pan tu był to byłby pewnie cię uleczył, ale pana brak, to ty go ukrzyżowałeś z całą sprośnością nieuświadomionej krzywej wyobraźni, nie, nie – tylko bez bezwstydnych tłumaczeń, uklęknij przed majestatem sąsiadki wszystkowiedzącej, ona trzyma w ręku kropidło jak kalafiora ona wypędzi zło tuż przed obiadem kroplami prywatnego mleka, zły, zły, zły, jak świnia popędzisz ku zatraceniu.

Daj pożywić się stadu mięsem swej intymności, będziemy o tym śpiewać, grzmieć będziemy i rozwiesimy koszulę preferencji na widoku publiki – ku przestrodze, oto jest kazanie, uklęknij, pokajaj się, przyznaj – wyznaj swe nieczyste myśli, swą strategię pederasty jak cię widzą tak cię piszą..

A i rodzice się martwili – widzisz?, bo przychodzili do ciebie tylko chłopcy i co oni tam robili za zamkniętymi drzwiami, to tak jakbyś nie czuł żadnego pociągu do płci słabej i pięknej, przyjaciele?! no ale jak oni byli ubrani, jak narkomani, jak, jak no nie wiem, jak pedały o właśnie tak, martwię się o Łukasza, nie ma żadnej dziewczyny, może on jest trochę no wiesz, trochę.. zboczony, bo przyjrzyj się kiedy jego palcom są takie delikatne, do żadnej roboty nie ma zacięcia i ciągle ci koledzy i jeszcze raz widziałam jak przymierzał moje kiecki, cooo?!

Dopiero teraz mi o tym mówisz?!, muszę z nim koniecznie poważnie porozmawiać, (wpadam do mieszkania i słyszę dziwne stanowczo głosy, ktoś sapie w jego pokoju, jakieś buty obce przed drzwiami, myślę sobie no to pięknie – pewnie się pieprzy z jakimś koleżkom i to mnie tak zezłościło, że nic tylko szarpie za klamkę, wpadam jak oszalały do pokoju i oto proszę jaka niespodzianka; on leży na jakiejś dziewczynie, przestraszyli się ale ja ucałowałem go i klepnąłem serdecznie tą małą po pupie – znów mamy syna), Łukasz wróciłeś synu marnotrawny do normalnych ludzi do społeczeństwa zdrowego, no tato ja nie mam nic naprzeciwko dopóty dopóki się nie przypieprzają, wiem wiem – mój syn. I tylko już jedno pana Korbiela martwi.