Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

A.DUPA

Wszyscy się tu zeszli w Clubie Cafe Bilard na osiedlu. Wszyscy chłopacy. Sekcja bokserska Wisły Kraków, fajterzy, dragonsi, szarksi, asy polskiego kiku, kilku.. szesnasta powietrzno desantowa, ochroniarze.. lokalne żołnierzyki.. napakowani jak małpy i najebani jak bąki.. siuraki jak konie.. ledwo się w majtach mieszczą.. tuż obok siłownja i rekreacja.. buena vista fitness club, wszystko mini relaks.. mini luksus.. znaczą coś tutaj... w osiedlowym światku... można zobaczyć, jak napierdalają kogokolwiek, kto zbliżył się do ławki... tam w pobliżu przedszkola i spożywczego.. zażyją cię jak tabletkę na sranie.. Wisła.. buraki 0,99 za kilo.. opłaca się.. wszyscy dziarsko upieprzeni, czekają przeklinając tigera Michalczewskiego - to zdrajca!, chociaż, niektórych to wali.. czy Kukliński był szpiegiem?, to są te, wiecie rozpalające mięśnie dylematy.

Wszystko niemiłosiernie się przeciąga. Co służy reklamom. Branży grzewczej. Piją, palą i siurają gdzie popadnie. Pięć stołów bilardowych. Kijki. Kreda. Płótno zielone tylko patrzeć jak się przetrze. Dzisiaj . Andrzej za twój dres pójdziemy, aż na świata kres. Wreszcie! Powoli się zbliża kołysząc potężnie zbudowanym tułowiem przed sponsorami jak Rocky z video z niemieckim dubbingiem - ech dzieciństwo! Andrzej! Andrzej! Drą pały jak podrażnione pieski. I na czołach te bokserskie stygmaty. Zaczerwienione łuki brwiowe. Sińce. Spękane wargi. Omdlenia. Liczenie. Na cud. Perli się pot na czołach. Pękają zajady. Przygryzione usta i przepalone gardła. Wysokie napięcie. Andrzej jest nasz. Nasz maleńki. Andrzej daj pyska! Andrzej to słowiański bicz boży. Chiński smok w dresie adidasa. Czarnuch zginie. Ich białe laski myślą w podobnym guście. Niech się trzymają arabusy z daleka.. na tę chwilę białe laski oparte w kącie, plotkary z domów towarowych.. zaślepione blade twarze... ale co to były za twarze - dramat społeczny, gdy Andrzej w piętnastej sekundzie leżał na deskach. Dlaczego?! Andrzej dlaczego?! Andrzej powiedz nam!

Jakież rozczarowanie pana gluta, który tylko na chwilę poszedł rozprostować do kibla pęcherz! Narodowy entuzjazm zszedł jak mocz z przeciążonej moszny. Nie donoszona polska ciąża. Abortowany płód narodu. Zbiorowe zatrucie. Zła picca. Akt szczególnego chamstwa i nieludzkiego kapitalizmu. Nadawane podczas spektaklu reklamy zostały zakodowane w podświadomości jako negatywne. Od dziś nie piją tej marki piwa. Nie palą tych papierosów. Nie jedzą tych zakąsek. Swoim kiszkom nie pozwalają używać tych podpasek. Zupy Knnorra budzą w nich niekłamane obrzydzenie.

Wszystko na marne! Sponsorzy już oglądają swoje sumienie rachując przyszłe straty. Cóż się więc stało? Bóg nie jest Polakiem do chuja, czy co? Czy co? Może się za mało księdzu na tace dało? Może nie przyjmowało się komunii świętej przynajmniej raz w roku? Myślałeś o tym?

Gdybyście widzieli ich twarze! Wisła Kraków. My z Kalinowego, my Wisły fani, my znienawidzeni, my chuligani. Polskie rozterki. Być może ostatnio wasze życie seksualne stało się monotonne.

W kiblu ktoś narzygał. Skończył się też błyskawicznie papier, a kafelki były podejrzanie śliskie. Tyle wiary w zdrowy rozsądek.