Wyglądasz przez okno, nie jest wysoko. Oparłszy się ręką o parapet a nogą o gzyms, zeskakujesz do ogrodu i idziesz wzdłuż parkanu, obmyślając strategię odwrotu. Gdy wychylasz się zza rogu żywopłotu, czujesz mocne uderzenie w tył głowy i, powalony ciosem jednego z brodatych gangsterów pana de V., padasz na spękaną ziemię. Czyżby rozpracowano twój plan? Być może wszystko posunęło się za daleko, gdy w swej megalomanii odważyłeś się wkroczyć w sprawy dynastyczne najwyższych potęg…