Tak żyje się w tym mieście i czas upływa. Większą część dnia przesypia się, i to nie tylko w łóżku. Nie, nie jest się zbyt wybrednym na tym punkcie. W każdym miejscu i o każdej porze dnia gotów jest człowiek uciąć sobie tutaj smaczną drzemkę. Z głową opartą o stolik w restauracji, z ręką trzymającą się poręczy na schodach cukierni...
Tak się dzieje i teraz. Budzisz się i jest całkiem ciemno. Otwierasz oczy i jesteś w łóżku, w swoim pokoju, do którego nie wiesz, kto i jakim sposobem cię przeniósł.
Na korytarzu słychać harmider. Ludzie podają sobie alarmujące i sprzeczne wiadomości o wtargnięciu nieprzyjacielskiej armii do miasta. Trudno to pojąć. Wojna nie poprzedzona pociągnięciami dyplomatycznymi? Wojna wśród błogiego spokoju, nie zakłóconego żadnym konfliktem? Wojna z kim i o co?
Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiesz, i coraz bardziej ogarnia cię senność. Na aksamitnie czarnej ścianie majączą wspomnienia pączków i nadziewanych biszkoptów.