Bruno Jasieński

Morga

Przyjechali czarną, zamkniętą karetką.

(Był wieczór... jesienny wieczó́r...
Błoto — spleen — zapatrzenie...)

Wynieśli coś ciężkiego, nakrytego płachtą.
Postawili nosze na kamienie.

Robili rzecz zwinnie.
Lampa oświetlała ich jasno, biało.

Było cicho... Deszcz śpiewał w rynnie...
Konie cłapały kopytami...

(... Coś się stało... Coś się stało...)

Przystanęło kilku ciekawych.
Patrzyli. Pytali.
Dolatywały pojedyncze słowa.
Jakaś rozmowa urywana, krótka,
Prowadzona ściszonym staccatem...

... 25 lat ... Prostytutka...
... sublimatems ...
Na podstawie stretchtextowych eksperymentów Steve'a Ersinghausa