Bruno Jasieński
Morga
Przyjechali czarną, zamkniętą karetką.
Wynieśli coś
ciężkiego, nakrytego płachtą.
Postawili nosze na kamienie.
Lampa oświetlała ich jasno,
biało.
Było
cicho... Deszcz śpiewał w rynnie...
Konie cłapały kopytami
...
Przystanęło kilku ciekawych.
Patrzyli. Pytali.
Dolatywały pojedyncze słowa.
Jakaś rozmowa
urywana, krótka,
Prowadzona ściszonym staccatem...