Markku Eskelinen

TEORIA CYBERTEKSTU A BADANIA LITERACKIE

Podręcznik Użytkownika

Czasy się zmieniają. Słowo cyfrowy nie ma już takiej opisowej rangi jak niegdyś, ponieważ prawie każdy aspekt naszej kultury jest mniej lub bardziej cyfrowy. W takiej sytuacji teoretycy cyfrowi mogą migrować czy nawet powracać do swoich pierwotnych dziedzin, które bardzo chętnie przyjmą swój udział w “nowych mediach”. I wtedy decydującym staje się pytanie o to, jak negocjować i renegocjować stosunki między tymi dwiema literaturami: w jakich i na czyich warunkach. To także pytanie o autonomię i autorytet, ponieważ dotyczy to nie tylko nieuniknionych zmiany w “trywialności”, chociaż muszę przyznać, że kiedy dziś wykładam w Finlandii teorię cybertekstu, najtrudniejszą częścią jest przekonanie studentów, że nawigacja jest “nietrywialna”.

Literatura ergodyczna i nieergodyczna

Pomiędzy rokiem 1982 i 1983 byłem bardzo niezadowolony z tego, co wówczas uważałem za ślepą uliczkę poezji wizualnej. Świadomy wielorakich kierunków, jakie obierał w dwudziestym wieku gatunek, eksperymentowałem z różnymi mediami... billboardami, polaroidowymi aparatami fotograficznymi, książkami artystycznymi, graffiti, elektronicznymi szyldami, wideo, sztuką poczty, fotokopiarkami, wideotekstem czy wreszcie hologramami.
Wywiad Simone Osthoff z Eduardo Kacem, Xenia

Fakt, że poeci w XX wieku (i ci przed nimi) z entuzjazmem używali każdego dostępnego, alternatywnego wobec zadrukowanej strony materiału, nie jest albo przynajmniej nie powinien być tajemnicą. Jednak wysiłki te jakby zupełnie umknęły uwadze teoretyków mających tendencję do uwydatniania kontrastu między drukiem a tym co cyfrowe bądź elektroniczne. Miało to paraliżujący wpływ na rozwój dziedziny. Wydaje się więc, że całe to przeciwstawianie drukowanego cyfrowemu było całkowicie oparte na uprzedzeniu narratologicznym, dla którego rozmaitość tworzywa poezji eksperymentalnej była nowością albo mało znaczącym, możliwym do zignorowania faktem. W tym kontekście to szumne zestawienie wygląda raczej jak żart albo bajka: dawno, dawno temu były sobie tylko dwa media, stare i nowe – i nie żyły długo, i szczęśliwie.

Jeśli podejmuje się próby odkrycia struktury teoretycznej, w ramach której można by rozpocząć dyskusję na temat szerokiego spektrum praktyk poetyckich, jak choćby poezji wideo E. M Melo e Castro, programatologii Johna Cayley’a (Beyond the Codexspace), holopoezji Eduardo Kaca, to nie ma żadnej prawdziwej alternatywy wobec teorii cybertekstu (albo, jeśli jest, nie jest to z pewnością teoria hipertekstu). Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że teoria Aarsetha skupia się na funkcjonalnych różnicach w mediach zamiast formułować esencjonalne twierdzenia. Wytycza to drogę bardziej szczegółowym odkryciom, ponieważ parametry typologii cybertekstowej mogą zostać uzupełnione, zmienione, i jeśli to konieczne, usunięte lub uszczegółowione. Ten drugi wariant jest prawdopodobny w sytuacji, gdyby teoria odnalazła punkty wspólne praktyk i tradycji sytuowanych zazwyczaj poza poważną lub dosłowną sztuką (reklamy czy czołówki filmów). Jest to oczywiście tylko jedna z możliwych dróg, którą można podążyć, a która umożliwiłaby wprowadzenie nowych zagadnień i kwestii spornych do pozornie nasyconej dziedziny tradycyjnych studiów literackich. Być może to także najwyższy czas, by dostrzec jakieś prawidłowości w tym, jak teksty rozprzestrzeniają się i rozpraszają w naszych środowiskach medialnych