Espen J. Aarseth

Cybertekst: Perspektywy literatury ergodycznej

Wstęp: Literatura ergodyczna

Znaczenie słowa tekst, którego tu używam, jest bliższe filologicznemu (czy też obserowalnemu) dziełu niż w przypadku poststrukturalnej (czy metafizycznej) galaktyki elementów znaczących. I choć moje znaczenie powiązane jest z tymi oboma, jest jednocześnie drastycznie różne. Zamiast rozumienia tekstu jako łańcucha elementów znaczących, jak czynią to lingwiści lub semiotycy, ja używam tego słowa do opisania całego wachlarza zjawisk, od krótkich wierszy do skomplikowanych programow komputerowych i baz danych. Jak wskazuje przedrostek cyber, tekst widziany jest tutaj jako maszyna - nie w sensie metaforycznym, lecz jako mechaniczne urządzenie do produkcji i konsumpcji sygnałów werbalnych. Podobnie jak film jest czymś bezużytecznym bez projektora i obrazu, tak też tekst składać się musi z materialnego nośnika i ze zbioru słów. Maszyna, oczywiście, nie jest czymś pełnym bez trzeciego czynnika, ludzkiego operatora, i to pomiędzy tą trójcą wydarza się tekst. Granice pomiędzy tymi trzema elementami nie są czyste lecz płynne i transgresywne a każda z tych trzech części może zostać określona tylko w kategoriach dwóch pozostałych. Co więcej funkcjonalne możliwości jednego z elementów łączą się z funkcjonalnymi możliwościami innych i tworzą w ten sposób sporą liczbę tekstowych gatunków i podgatunków.

Istniejące do tej pory modele tekstualności nie brały pod uwagę tego performatywnego aspektu, ujawniały tendencję do ignorowania nośnikowej części trójkąta i wszystkiego, co się z nią wiąże. W swojej fenomenologii literatury Roman Ingarden (1973, 305 - 13) utrzymuje, że integralność "literackiego dziela sztuki" uzależniona jest od "sekwencyjnego porządku" jego części składowych; bez tej linearnej stabilności dzieło nie mogłoby zaistnieć. Choć zapewne Igarden przyznaje tutaj duże znaczenie obiektywnemu kształowi tekstu, to jednocześnie redukuje je tutaj do czegoś, co jest jakoby dane z góry.

To przyjmowanie z dobrodziejstwem inwentarza obiektywnego, fizycznego kształtu tekstu, nie jest niczym dziwnym, gdyż dopiero od niedawna zaczęliśmy zauważać "medium" i jego ostatnimi czasy zmienne przejawiania się, i spostrzegliśmy, jak duże znaczenie ma owa niestabilność na resztę całego trójkąta. Jak zauważa Richard Lanham (1989, 270), teoretycy literatury od długiego czasu pozostawali w "businessie książki - kodeksu", zawężając swoje obserwacje (choć nie argumenty) do literatury mediowanej w pewien określony sposób. Nawet w obrębie książki - kodeksu istnieje pole do wszelakich wariacji mediacyjnych, co udowodnili eksperymentatorzy, od Sterne'a do Pavica, lecz i te wysiłki - najwyraźniej - nie wytworzyły wystarczająco ostrego kontrastu, by sprowokować systematyczne studia nad estetyczną rolą medium. (ważnym, lecz zbyt krótkim wyjątkiem jest McHale, 1987 rozdz. 12). Istnieje również fascynujące zjawisko pod nazwą "Książka Artystyczna", ruch artystyczny zapoczątkowany w latach 60tych, którego celem jest tworzenie wyjątkowych dzieł sztuki, które kwestionują domniemane właściwości książki rozsadzając je od wewnątrz. (zobacz Strand 1992b i Lyons 1985).

Cybertekst, co powinno być już teraz jasne, jest szeroką gamą (lub pespektywą) możliwych tekstualności widzianych jako typologia maszyny, jako rożnorakie rodzaje systemów komunikacji literackiej, gdzie funkcjonalne relacje pomiędzy elementami mechanicznymi odgrywają zasadniczą rolę w procesie estetycznym. Każdy typ tekstu może zostać umiejscowiony w tym wielowymiarowymj polu zgodnie ze swoimi możliwościami funkcjonalnymi. Jako perspektywa teoretyczna cybertekst przesuwa pole zainteresowań z tradycyjnej trójcy autor/nadawca, tekst/kod i czytelnik/odbiorca do cybernetycznych relacji pomiędzy rożnymi częściami tekstowej maszyny. Czyniąc tak przesuwa on swą uwagę w stronę pewnych tradycyjnie odległych zakątków tekstualnej galaktyki, pozostawiając jednocześnie najbardziej świecące się obiekty w obszarach centralnych. Nie powinno być to uznane za wezwanie do przewartościowania "literackich" wartości, ponieważ większość tekstów, nad którymi skupiać tu będę swoją uwagę nie nadaje się do wyścigu o miejsce w literackim kanonie.

Reguły tej gry z pewnością się zmienią, lecz na dziś, dzieła te (przynajmniej świadomie) nie są wymierzone w to, by obalić hegomonię "wielkich tekstów". Przyczyny są raczej pragmatyczne niż etyczne: poszukiwanie tradycyjnych literackich wartości w dziełach, które nie są ani w zamiarze, ani w swojej strukturze literaturą zaciemniłoby jedynie ich wyjątkowość i przekształciło formalne dociekania w apologiczną krucjatę. Jeśli teksty te przedefiniowują literaturą poprzez to, że pozwalają nam szerzej na nią spojrzeć - a wierzę, że tak właśnie jest - to muszą jednocześnie na nowo zdefiniować literackość, nie można zatem ich wartościować według starej, nie zmienionej estetyki. Nie wierzę, by przy badaniu tych nowych zjawisk, uniknąć właściwego dla teorii literatury postępowania, lecz powinniśmy przynajmniej być świadomi jej silnego pola magnetycznego, gdy podchodzić będziemy do jej bielszych plam, obecnych granic tekstualności.