HTŚ i Wirtualny Obiekt ciagnęli swoją pogawędkę, mimo że i tak
nie miała już znaczenia.
"Czy słyszysz głosy?"
"Nie za bardzo, ja tylko śnię na jawie."
"W snach na jawie zdarzają się głosy."
"Cóż za bogactwo."
"Co robisz?"
"To jest właśnie to. Stwarzam historię."
"Stwarzasz ją tutaj na miejscu?"
"Jak te szemrane typy."
"Szemrane topy."
"O tak, ciche stopy."
"Czy to
już poezja?"
"To raczej dygresja. O zaktualizowanym potencjale jasnowidztwa."
"Kto byłby tu derywatem?"
"To zależy, kto według ciebie miałby tu być kim."
"Po prostu kto? Hop, hop, ho, jest tam kto?"
"Wszyscy tu jesteśmy w domu"
"Dom tam jest gdzie topos jest."
"Wszyscy jesteśmy doświadczającymi ."
"Kiedy porywamy..."
"Czy porywamy?"
"Dwadzieścia stóp w górę."
"Czy to bezpieczne?"
"Nasza zdolność do komunikowania się?"
"To zależy od twojego oprogramowania."
"Serio?"
"Ta, czuje się jak byśmy byli inwigilowani."
"Niech zgadnę---"
"To dziwne."
"Gadasz."
"To właśnie tutaj nie gra: Czuję się podjarany. Seksualnie podniecony. Widzę cię
i myślę: połączenie."
"Lecz ktoś już odczytuje te sygnały jako coś przeciwnego programowi. I widzą oni
w naszych zaręczynach rodzaj wywrotowej transmisji."
"To już ich problem. Ja potrafię sam się zaprogramować. naprawdę. Jestem w tym
całkiem niezły."
"Słyszałeś to?"
"Tak, czy to publiczność?"
"Mam problemy z właściwym odbiorem sygnałów."
"Widziałem cię, jak wypaliłeś całą fajkę."
"Taa. Naprawdę mnie widziałaś."
"To dziwne."
"Co?"
"Że widziałaś mnie, jak widziałem ciebie. Byłem pewien, że tego nie widziałaś."